<< wstecz
 

Tatry - Sylwester 28.12.2010 - 02.01.2011r.

„Dziękuje góro za lekcję życia, których mi udzieliłaś, bo zmęczony nauczyłem się smakować odpoczynek, bo spocony nauczyłem się doceniać łyk świeżej wody, bo strudzony przystanąłem i mogłem podziwiać cud kwiatu, bo sam zanurzony w twoją ciszę zobaczyłem swoje odbicie i przerażony przyznałem, że potrzebuję prawdy i miłości, bo w cierpieniu posmakowałem radości szczytu, pojmując, iż rzeczy prawdziwe, te które prowadzą do szczęścia dostaje się tylko ponosząc trud, a kto nie zaznał cierpienia ten nigdy nie zrozumie”
Skład: Ela i Krzysiek, Marta, Ania, Ania z Białej Podlaskiej, Magda i Marek z Krakowa
Koniec grudnia, jednoznacznie oznacza wyjazd w Tatry. Zastanawiałam się od ilu już lat w ten właśnie sposób spędzamy Sylwestra… W każdym razie trudno sobie wyobrazić inną opcję.
Pierwszy nocleg w schronisku na Hali Ornak. Następnego dnia wybieramy się dobrze już nam znaną trasą przez Przełęcz Iwaniacką, następnie granią długiego grzbietu Ornaka (Suchy Wierch Ornaczanski - 1832, Ornak - 1854, Zadni Ornak – 1867, Kotłowa Czuba) trawersujemy samotne Siwe Turnie, dochodzimy do Siwej Przełęczy, zakładamy raki i pniemy się na Raczkową Przełęcz (Gaborową), gdzie zamierzamy przespać się pod namiotami.


W przeciwieństwie do ubiegłego roku jest bezwietrznie, słonecznie, ale za to zdecydowanie bardziej mroźnie, prognozy pogody zapowiadają poniżej -20 st. Z namiotami idzie nam sprawnie i już po kilkunastu minutach siedzimy w puchowych śpiworkach pichcąc kolację. Oczywiście najpierw musieliśmy rozmrozić butle z gazem:-)

Powoli cichną rozmowy wewnątrznamiotowe i międzynamiotowe, ustaje wymiana żywności, ci co musieli umyli jeszcze zęby, ale za to wszyscy skorzystali z toalety z widokiem na migoczące światła cywilizacji i rozgwieżdżone niezliczona ilością gwiazd czyste niebo… Noc zapowiada się dłuuuga, zimna i niewygodna, ale jedyna w swoim rodzaju. Zatopieni w śpiworkowych miękkościach, rozpływamy się w słodkich snach…a tak na serio to przewracając się z boku na bok walczymy z wyboistościami, niedbale wyrównanego podłoża. Ostatecznie dopasowujemy się do ukształtowania terenu i przytuleni do kamieni zasypiamy snem strudzonego wędrowca.


Rano sprawdzam czy mam czucie w nosie – jedynej wystającej ze śpiwora części ciała. Zmarznięty, ale w sumie ma się dobrze. Rozsuwam powoli zamek namiotu, do wnętrza wdziera się bezczelnie, gwałtownym powiewem, mroźne powietrze. To działa lepiej niż kawa z rana. Wysuwam rękę z menażką i nabieram śniegu na nasze śniadanko. Krzysiek jeszcze wierci się w śpiworze i czeka aż podam śniadanie do łózka. Gorąca czekolada z górska trawą i innymi skrzypiącymi w zębach niespodziankami…bezcenna.


A z namiotu obok wydobywa się cieniutkimi smugami swąd smażonej, wiejskiej kiełbasy. Brrrr…dla nas wegetarian to zabójczy zapach…
Po śniadaniu (tzn. w samo południe) wyłazimy z namiotów by ujrzeć wszechogarniającą mgłę. Zwijamy namioty, porządkujemy teren i leniwie staczamy się do schroniska. Kotara mgieł powoli podnosi się do góry i naszym oczom ukazują się znajome, ośnieżone szczyty. Pstrykamy zdjęcia – sobie, szczytom, płatkom śniegu…



Dziś Sylwester, pogoda mizerna, mgła i czuć nadchodzącą odwilż. Idziemy na Ciemniak. Szlakiem zielonym przez Tomanowa Dolinę. Szlak jest zupełnie nieprzetarty, co chwilę grzęźniemy w zaspach i plączemy się w kosówce. Oprócz nas idzie jeszcze dwóch chłopaków.


Wkrótce jednak rezygnują z dalszej wędrówki. My póki co napieramy dalej, jednak w okolicy Chudej Przełączki mgła robi się nieznośna. Robimy wycof:-). Schodzimy, tzn. zjeżdżamy na tyłkach już inną trasą.
Prysznic, czerwone korale i nie tylko czerwone, góralskie, a raczej krakowskie chusty, haftowane bluzki różnej maści, soczystoczerwona szminka i wyglądamy praaawie jak góralki. Chłopaki mlaskają z zachwytu :-), my patrząc na nich niekoniecznie – ubrani tradycyjnie w dresy i klapki prysznicowe za nic nie pasują do nas.

Nie muszę już pisać, kto (bo wiadomo, że my) „rozbujał” sylwestrowa zabawę. Jak zwykle było miło i jak zwykle szybko się skończyło i niestety mamy już rok więcej…



Na noworoczny spacer wybieramy się do Jaskini Raptawickiej i przeczołgujemy się przez Jaskinię Mylną. Potem wdrapujemy się na Stoły. Na Wąwóz Kraków braknie już czasu. Ania z Martą odłączają się od nas i idą szukać wrażeń (niestety ich nie znajdują)do Doliny Chochołowskiej.

Kliknij na zdjęcie aby zobaczyć galerię:
Tatry 2010-2011 Sylwester




Dodano: 2011-01-05
 

- strona główna -